Jeszcze przed drugą wojną światową Lisiniec starał się o nową parafię, lecz to wówczas nie odniosło pożądanego skutku. Dopiero powtórnie wszczęte starania w roku 1944 zostały uwieńczone powodzeniem. Był to ostatni rok niemieckiej okupacji. W Częstochowie, jak i w całej tzw. Generalnej Guberni poza duchowieństwem nagromadziło się dużo księży, którzy byli albo wysiedleni z ziem Rzeczypospolitej Polskiej, przyłączonych do tzw Reichu, albo też, którzy stamtąd uciekli przed aresztowaniem i wywiezieniem do obozu koncentracyjnego. Pomagali oni chętnie miejscowym w pracy duszpasterskiej. Dlatego nie trudno było przeznaczyć J.E. Ks. Biskupowi jednego z księży na nową placówkę dla jej zorganizowania.
Gdy więc delegacja lisiniecka znalazła się u Ks. Biskupa T. Kubiny, rządca diecezji chętnie przyjął jej prośbą, zwłaszcza kiedy zwrócił uwagę na motywy, które miały wpłynąć na jego przychylną decyzję.
W lipcu 1944 roku ekscelencja wezwał do siebie wikariusza parafii św. Barbary w Częstochowie, ks. Franciszka Gryglewicza i zaproponował mu zorganizowanie parafii w Lisińcu. Jako punkt centralny nowej placówki duszpasterskiej przewidziana była na razie sala w domu przy ul. Lubelskiej 11/13, w której dotąd mieściło się przedszkole. Ks. Gryglewicz pierwszy raz zjawił się w Lisińcu w niedzielę 21 VII i w sali powyższej zrobił zebranie najbliższych obywateli Lisińca.
Postanowiono, że w najbliższą niedzielę przygotują oni tymczasowy prymitywny ołtarz i że wtedy właśnie, tj. 30 lipca będzie tutaj odprawiona pierwsza Msza św. Tak się też stało. Przed Mszą św. poświęcono nowe miejsce kultu Bożego. Kaplica była wypełniona po brzegi. Zapał ludzi był duży. Składano ofiary w formie użyteczności kościelnej, a także pieniądze. Następna Msza św. była odprawiona w pierwszy piątek miesiąca jako w dniu Najświętszego Serca Jezusowego, tj, 4 VIII. Spowiedź wiernych tego dnia przeciągnęła się do godziny 11.30. W sobotę 5 VIII ks. Gryglewicz sprowadził się na Lisiniec. Sąsiadka, która mieszkała zaraz obok kaplicy odstąpiła na rzecz nowej placówki duszpasterskiej swoją kuchnię, którą przerobiono na zakrystię.
Formalnie nowa placówka duszpasterska zaczęła istnieć 1 sierpnia 1944 roku, gdyż tę datę nosi dekret o jej utworzeniu na Lisińcu pod nazwą „Rz. Katolicka Ekspozytura Lisiniec-Grabówka”. Według tego dekretu, w skład nowej placówki wchodzą: Lisiniec Nowy, Lisiniec Stary, Lisiniec Folwark, Liszka Górna, Wielki Bór i Grabówka. Kierownik tej ekspozytury otrzymał pełne prawa proboszcza. Już w sierpniu zorganizowała się tutaj pierwsza Rada Parafialna, do której weszli poważni gospodarze. Zaraz też powstał chór kościelny pod kierownictwem tymczasowo zaangażowanego na niedziele, święta i poszczególne wypadki młodego organisty, mieszkańca Częstochowy, a studenta Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. Do chóru, poza miejscowymi, należało też sporo panienek spośród rodzin usuniętych przez władze okupacyjne z Poznania i z Warszawy i tu tymczasowo osiedlonych. Następnie utworzył się Żywy Różaniec z Kółek odłączonych od parafii św. Barbary i Rocha. Przed połową września zdołano nową kaplicę wymalować.
Na biednych Warszawiaków, których po stłumieniu powstania Niemcy sporą grupę rzucili do Częstochowy, urządzono po domach kwestę, która dała dość dobre wyniki w naturze i w pieniądzach. 17 wrześnie raczył przybyć do Lisińca Ks. Bp Teodor Kubina. Podczas Mszy św. zachęcał wiernych przyłączonych do nowej placówki duszpasterskiej, aby nie żałowali trudu i ofiar w celu skompletowania wszystkiego, co jest w parafii potrzebne i w celu wybudowania parafialnego kościoła.
(Kronika Parafialna, str. 1-5)
Poważną przeszkodą, a nawet zahamowaniem na pewien czas rozwoju nowej placówki było wkroczenie do Częstochowy wojsk sowieckich. Stało się to dnia 16 stycznia 1945 roku. Gdy front wojenny oddalił się nieco na zachód, dnia 20 I 1945 roku Lisiniec całkowicie wysiedlono. Dla wojska zabrano wtedy również kaplicę parafialną i pokoik (mieszkanie) ks. ekspozyta. Ks. ekspozyt przeniósł się naprzód do Grabówki, gdzie przebywał równocześnie z nim ks. wikariusz (Antoni Głąb) i jeszcze dwóch księży z diecezji włocławskiej. Potem udał się do Wielkiego Boru, gdzie mieszkał do połowy kwietnia 1945 roku.
Gdy kaplica była ciągle jeszcze zajęta przez wojsko sowieckie i gdy na razie nie było nadziei odzyskania jej, zaczęto się starać o przydział jednego z baraków poniemieckich, w celu przemienienia go na kościół. Starania te, mimo poważnych przeszkód, wreszcie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem dzięki przychylnej postawie robotników cegielni „Anna” w Częstochowie, gdyż upatrzony barak stał właśnie na ich terenie. Do przewiezienia baraku i do zwiezienia potrzebnych innych materiałów gospodarczych, gospodarze dawali konie i robotnika ręcznego. Zwłaszcza odznaczyli się tutaj gospodarze z Wielkiego Boru. Wykonanie tej pracy rozpoczęto 20 marca, a w niedzielę Palmową dn. 25 III, w bardzo jeszcze niekompletnej budowie, po jej poświęceniu, była odprawiona pierwsza Msza św. Od niedzieli Wielkanocnej Niekrwawa Ofiara odprawiana jest codziennie tutaj. A roboty przy budowie trwały aż do połowy maja. Usunięto ściany wewnętrzne i belki, wiązania dachowe zmieniono. Całość ustawiono na podmurówce. Teren pod kościół dały Siostry Honoratki.
W tym czasie ludność miejscowa częściowo się zmieniła. Odjechali wysiedleni z Poznania i Warszawy, a za to zaraz po zakończeniu działań wojennych zaczęli się zjawiać ci, którzy w czasie okupacji hitlerowskiej dobrowolnie wyjechali za chlebem do Niemiec lub też przymusowo tam byli zawiezieni. Przyjeżdżali też uwięzieni w „lagrach” czyli obozach koncentracyjnych i obozach wojskowych. (…)
Przerobiony barak wkrótce okazał się zbyt mały dla pomieszczenia przychodzących, więc na jesieni przystawiono do niego murowane prezbiterium i zakrystię, a także by i zewnętrznie wyróżnić dom Boży spośród innych domów, na jego dachu ustawiono małą drewnianą wieżyczkę i umieszczono w niej sygnaturkę sprowadzoną z Wrocławia. Sprawiła ona dużą radość wszystkim, do których zaczął dochodzić jej głos. W kościółku zaprowadzona też światło elektryczne. W 1947 roku Ks. Bp Teodor Kubina, widząc że nowa placówka duszpasterska, mimo różnych trudności rozwija się i wewnętrznie i zewnętrznie, postanowił ekspozyturę tutejszą przemienić na formalną parafię. Z tej racji wydał dekret erygujący nową parafię przy kaplicy w Lisińcu pod wezwaniem Św. Ap. Piotra i Pawła.
Uroczystość ogłoszenia dekretu, połączona z pierwszym odpustem odbyła się w święto Apostołów Piotra i Pawła 29 VI przy bardzo licznym zgromadzeniu ludności. Była ona pokrzepieniem i nagrodą tak dla organizatora parafii, jak i dla wszystkich, którzy mu w tym chętnie i ofiarnie pomagali. W tym też 1947 roku, w jesieni, murowaną część kościółka pokryto blachą, a mały ogródek kościelny i plebański otoczono siatką i żywopłotem.
(Kronika Parafialna, str. 6-7)
Działo się to w Lisińcu, przedmieściu Częstochowy dn. 29 września Roku Pańskiego 1946 za Pontyfikatu Papieża Piusa XII, gdy Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej był Bolesław Bierut, a pierwszym Biskupem Diecezji Częstochowskiej Teodor Kubina.
W erygowanej przed dwoma laty Rz. Katolickiej Ekspozyturze Lisiniec – Grabówka, po wzniesieniu tymczasowego kościółka przez organizatora parafii – ks. Franciszka Gryglewicza, przystąpiono do budowy plebanii według planów inż. E. Usakiewicza, poświęcając w dniu dzisiejszym kamień węgielny pod nową budowę (…). Rok 1946 był rokiem przygotowywania materiałów budowlanych i stawiania murów plebanii wg projektu inż. Edwarda Usakiewicza. Była to rzecz konieczna tym bardziej, że w najbliższej okolicy nie można było znaleźć dla księdza odpowiedniego pomieszczenia. Jego zaś zamieszkanie nieco dalej od kościoła było uciążliwe tak dla niego jak i interesantów. Przy zwózce materiałów znów wielką pomoc okazali gospodarze, przywożąc bezpłatnie: cegłę, kamień i drzewo. W roku 1947 przystąpiono do wykończenia plebanii. Ks. Gryglewicz wprowadził się do niej w drugiej połowie sierpnia.
(Kronika Parafialna, str. 9)
Jesienią na strychu plebanii urządzono prymitywną salkę teatralną i wystawiono kilka przedstawień amatorskich, które dały nieco dochodu na rzecz parafii. To samo powtórzyło się na wiosną 1948 roku. Zimą i na wiosnę spłacano długi zaciągnięte w poprzednim roku na roboty parafialne.
Przed dorocznym odpustem zrobiono frontowe ogrodzenie cmentarza kościelnego, a pod koniec lata 1948 r, resztę kościółka pokryto blachą, wystawiono budynek gospodarczy i parkan, oddzielający plebańskie podwórko. Przez to cmentarz kościelny nabrał właściwego wyglądu.
(Kronika Parafialna, str. 18-20)
Plebania tutejsza stała dotychczas nieotynkowana. Zabraliśmy się do tej sprawy. Przy tynkowaniu niektóre części ścian wyłożono płytkami klinkierowymi w kolorze ciemnej czekolady.(Kronika Parafialna, rok 1956, str. 147)
Od dawna parafianie wzdychali, aby w kościółku naszym mogła być lepsza muzyka. Myśl o organach zaczęła się wkrótce realizować. Zwrócono się w tej sprawie do znanej w kraju firmy Stefana Truszczyńskiego we Włocławku. Zamówienie zostało przyjęte, termin wykonania ustalony na odpust św. Apostołów Piotra i Pawła 1952 roku.
Wiadomością o tym parafia została poruszona. Posypały się ofiary. Zainteresowanie wzrastało, gdy termin wykonania się zbliżał i gdy zaczęły nadchodzić przesyłki z częściami organów. W czerwcu zjawili się pracownicy. Do pomocy we wciąganiu na chór najcięższej paczki pośpieszyli mężczyźni. Chętnie nasłuchiwano pierwszych tonów ustawionych poszczególnych piszczałek. Przy tej okazji zdarzył się incydent niespodziewany. Zginęło kilka małych metalowych piszczałek. Okazało się, że zabrali je ze sobą chłopcy, którzy takich „trąbek” jeszcze nie widzieli i chcieli się nimi nacieszyć jak najdłużej.
Na umówiony dzień jednogłosowe organy były gotowe. Ich poświęcenia, w obecności parafian i wielu gości z miasta, dokonał J.E. Ks. Bp Stanisław Czajka. Wszyscy wysłuchali specjalnie przygotowanego koncertu – akademii. Potem przemówił Dostojny przedstawiciel Kościoła. Nabożeństwem czerwcowym zakończono tę przedpołudniową imprezę.
W grudniu 1952 roku organy zostały odebrane przez Komisję Rzeczoznawców, do której weszli: prof. E. Mąkosza, prof. A. Szuniewicz i Władysław Marchwiński, miejscowy organista.
Aż do wiosny zbieraliśmy pieniądze na spłacenie organów. W tym czasie zbadano je i poprawiono na nowo, gdyż z powodu oddziaływania pory deszczowej na jesieni, mroźnej w zimie i znów wilgotnej na wiosnę, nieco się rozstroiły. Życzenie Komisji Rzeczoznawców, aby motor organowy przenieść na inne miejsce, zostało urzeczywistnione w czerwcu 1953 roku.
(Kronika Parafialna, rok 1953, str. 100)
Wczesną wiosną 1956 roku do naszych organów o 11 głosach ustawiono głos 12-ty „eolinę”, Zrobiono to zgodnie z życzeniem komisji, która w roku 1952 odbierała organy.
(Kronika Parafialna, rok 1956, str. 146)
Do odremontowanej po pożarze świątyni naszej brakowało przez cały okres czterech lat prawie instrumentu liturgicznego – organów. Uległy w czasie pożaru zupełnemu prawie zniszczeniu. I trzeba było z utęsknieniem czekać chwili, żeby w nowym prawie stanie zainstalować na nowo 11-głosowy organ w naszej świątyni.
Przez trzy miesiące trwało składanie nowych prawie organów, żeby w dzień pierwszej niedzieli października bieżącego roku doczekać się poświęcenia takowych przez J. Eks. Bpa pomocniczego Dra Stanisława Czajkę w towarzystwie ks. Dziekana Wojciecha Mondrego i potężnych muzyków: pana profesora Mąkoszy i pana profesora Szuniewicza – komisji odbiorczej organów na terenie Częstochowy. Nic dziwnego, że ta niedziela wypełniła świątynię po brzegi w naszej parafii. Parafianie czekali długo na to, żeby usłyszeć nowy organ w prawdziwie kościelnym brzmieniu, a nie fisharmonię, jak to dotąd musieli się nią wyręczać. Wysłuchali wierni koncertu znawców muzyki, nacieszyli ucho i rozczuleni złożyli w Księdze Ofiarodawców podpisy z racji poświęcenia organów w parafii, a do puszki grosz ofiarny na spłacenie ostatniego, a najkosztowniejszego przedmiotu do uświetniania nabożeństw w podnoszącej się z gruzów po spaleniu świątyni. Do smutnych obrzędów z racji poświęcenia organów należy dołączyć to, że w parę dni po poświęceniu zagrały one „Requiem aeternam” naszemu chórmistrzowi panu Władysławowi Marchwińskiemu, którego choroba raka żołądka wyrwała nieodżałowanie z grona współpracowników kościelnych w parafii. Za to rozegrały się radosną melodią w czasie dni czuwania soborowego, które to dni wypadły w naszej parafii na 23 i 24 listopada. Nastrój był błogi, a melodie pieśni były nucone przy akompaniamencie bardzo czułych i miłych w odgłosie parafialnych organów.
Parafia w latach 1960 – 1965. Z zapisków ks. proboszcza Józefa Barczyka
W roku 1960 miało miejsce wielkie wydarzenie w dziejach parafii, a mianowicie odbyły się Misje św., które trwały od czwartej niedzieli postu tzw. pasyjnej do Niedzieli Palmowej. Przeprowadzili je Ojcowie Misjonarze z Kleparza w Krakowie pod przewodnictwem weterana łagrowego z Dachau, któremu udało się cudem uniknąć paszczęki śmierci i doczekać po 5 latach niewoli wolności osobistej i duchowego pokrzepienia.
Tym szczęśliwcem był ojciec misjonarz Franciszek Malinowski – prawdziwy i nieodstępny przyjaciel w doli i niedoli z czasów łagrowych miejscowego Ks. proboszcza. Postawiony krzyż misyjny na dziedzińcu kościelnym przypomina, że parafia przeżywała okres bogatego żniwa dusz już po raz drugi od założenia parafii. Obydwie daty widnieją wyryte na drzewcu krzyża dla przypomnienia powziętych wtedy szczerych postanowień poprawy życia.
W roku 1961 pod hasłem „Rodzina Bogiem silna” w czasie wielkopostnym przeprowadził trzydniowe rekolekcje Ksiądz Józef Łukaszewski, który był proboszczem w parafii Zawodzie w Częstochowie. Owoce były wielkie a żniwo przy spowiedzi obfite. Po Wielkanocy w oktawę Bożego Ciała parafia urządziła wbrew zakazom manifestacyjną procesję poza obrębem kościoła, a prowadził ją nowo mianowany dla diecezji drugi sufragan Ks. Biskup Stefan Bareła. Uroczystość była podniosła w otoczeniu 16 Księży na czele z Ks. Biskupem. Parafia przeżyła to z wielkim podniesieniem na duszy i z postanowieniem wiernego i przykładnego życia dla Chrystusa Eucharystycznego. Pierwszym zrywem w tym kierunku było ufundowanie nowego Tabernakulum dla Pana Jezusa, które miało być pierwszym przedmiotem i fundacją do wymarzonego w myśli nowego kościoła w niedalekiej przyszłości, kiedy aura będzie podatniejsza do zrealizowania planów. Uroczystego poświęcenia z ramienia Prześwietnej Kurii Diecezjalnej dokonał Ks. prałat Alojzy Jatowtt w pierwszą niedzielę października w uroczystość Matki Bożej Różańcowej przed uroczystą sumą, którą sam celebrował w naszej skromnej ale schludnej świątyni. Na pociechę zaznaczyć należy, że wierni tłumnie wzięli udział w poświęceniu i złożyli ofiarny grosz oraz wpisali w złotej księdze ofiarodawców swoje nazwiska w długiej litanii podpisów.
(…) I znowu upłynął rok cały 1965. Przesunęły się trzy pory roku (wiosna, lato, jesień) jak promyk błyskawicy na horyzoncie zachodzącego słońca. Nie odszedł mroźny grudzień i znowu zjawił się na wizytację dekanalną Ks. Dziekan Kanonik Wojciech Mondry. Stosownie do zapowiedzi przybył na wizytację o godzinie 11-tej przed południem. Przed kościołem został powitany przez miejscowego Ks. proboszcza Józefa Barczyka. Ks. Dziekan razem z Ks. proboszczem nawiedzili Kościół, dokonali przeglądu Tabernakulum i znaleźli go w należytym porządku. Z prezbiterium przeszli do zakrystii żeby obejrzeć aparaty liturgiczne umieszczone w szafie, oraz naczynka z olejami do chorych i używanych do chrztu św. Ks. Dziekan odchodząc z kościoła poddał myśl, żeby wymienić spróchniałą podłogę w kościele na posadzkę, co niebawem zaczęto realizować przygotowując materiały potrzebne do tego celu.
Ks. Dziekan wchodząc do kancelarii parafialnej spotkał Ks. prefekta Józefa Grocholskiego z gromadką dzieci z klasy II w trakcie lekcji. Tu Ks. Dziekan zatrzymał się i przeegzaminował dzieci stwierdzając, że są solidnie przygotowane jak na II klasę przystało. Z kolei Ks. Dziekan na plebanii zabrał się do obejrzenia Ksiąg aktów chrztów, ślubów i pogrzebów, dosyć wnikliwie przejrzał protokoły przedślubne i wymagane do nich metryki oraz dowody zawarcia kontraktu cywilnego. Obejrzał następnie inne Księgi wymagane prawem: Księgę zapowiedzi, intencji mszalnych, dzieci przystępujących do I-szej Komunii Św. oraz księgę bierzmowanych. Były one uzupełniane na bieżąco.
Ks. Dziekan przejrzał także księgę kasową, stwierdził na bieżąco stan kasy dochodów i rozchodów w parafii oraz wypytywał o projekt dalszych prac przy współudziale dobranych członków rady parafialnej. Przy końcu wizytacji złożył życzenia owocnej pracy wśród dzieci szkolnych Ks. prefektowi Grocholskiemu i ochmistrzowi Janowi Bożkowi, który od roku urzęduje w naszej parafii na stanowisku organisty. Ks. Dziekan przyjął mile do wiadomości, że na organistówce mieszka już pan ochmistrz i robi się miejsce dla drugiego współpracownika, który ma objąć brakujące miejsce kościelnego. Przy tej okazji Ks. Dziekan dowiedział się, że przez nabycie tego lokalu parafia jest mocno zadłużona. Zachętą i zaleceniami do dalszej pracy duszpasterskiej rozstał się z nami Ks. Dziekan i odjechał do swojej parafii św. Jakuba w Częstochowie.
Do całości przeżyć należy podkreślić pięknie przygotowaną parafię prze czuwania soborowe w tym roku. Nocne czuwanie parafia przeżyła na Jasnej Górze 4 listopada, a odnowienie przyrzeczeń wierni parafii złożyli dnia 15 listopada na wieczornej uroczystej Mszy świętej przy współudziale trzech księży gości w osobie Ks. Jezuity, który wygłosił na tej uroczystości płomienne kazanie, Ks. Dionizego-proboszcza z Ługów i Ks. emeryta Stanisława Cesarza.
Innym przeżyciem w parafii była uroczystość I-szej Komunii Św. dzieci odbytej w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, a więc w niedzielę przed Bożym Ciałem, gdzie 123 dzieci zbliżyło się do stołu pańskiego i zapisało się do bractwa różańcowego i szkaplerza karmelitańskiego.
Uroczystość Bożego Ciała w tym roku była bardzo podniosła, ponieważ pogoda dopisała zarówno podczas procesji do ołtarzy jak i na nieszporach gdzie świątecznym szlakiem urządzono manifestacyjną procesję. Uroczystość odpustowa ku czci Św. Ap. Piotra i Pawła 29 czerwca odbyła się w godzinach popołudniowych przy pięknej pogodzie i współudziale księży, którzy wyjątkowo w tym roku uświetnili swoją obecnością przybywając z całego miasta Częstochowy. Różańcowe i majowe nabożeństwa odbyły się w tym roku z większą frekwencją i głębszym zrozumieniem potrzeby służenia godnie Panu Bogu.
(Kronika Parafialna, str. 154-163)
Parafia w latach 1974-92 w opisie ks. proboszcza Stanisława Kądziołki
Nominacja
Wszystko rozpoczęło się dnia 15 VI 1974 r., kiedy będąc na wizytacji kanonicznej w parafii Św. Marii Magdaleny w Radomsku, Ks. Biskup Stefan Bareła, ordynariusz Częstochowski, zaproponował mi przejście z parafii Pławno do parafii Św. Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie. W duchu posłuszeństwa i uległości zgodziłem się na powyższą propozycję bez chwili zastanowienia.
Parafia Św. Apostołów Piotra i Pawła była mi dotąd zupełnie obca i nieznana. Z pewnym tedy żalem przyszło mi opuścić dotychczasową placówkę, gdzie proboszczowałem przez 17 lat. Faktyczna translokata nastąpiła 28 sierpnia 1974 r., a kanoniczne objęcie parafii odbyło się w niedzielę 1 września 1974. W imieniu Władzy Diecezjalnej wprowadził mnie w urząd w otoczeniu kilku kapłanów – Ks. prałat Władysław Gołąb, dziekan dekanatu Częstochowa I, proboszcz parafii Św. Zygmunta. Parafianie powitali mnie skromnie, ale bardzo życzliwie. W imieniu ojców rodzin przemówił Roman Mrowiec, w imieniu matek – Bronisława Madej. Młodzież reprezentowała Elżbieta Bojarska, a dzieci szkolne Jolanta Gonera
Parafia
Parafia tutejsza nie jest stara. Powstała w roku 1944 i ulegała pewnym zmianom. Obecnie zaliczają się do niej 2 dzielnice miasta – Lisiniec i Wielki Bór. Trzeba tu zaznaczyć, że na skutek reformy administracyjnej kraju w połowie 1975 r. powstało w Częstochowie województwo, a obszar miasta został poszerzony. Wtedy dotychczasowa wieś Wielki Bór została formalnie włączona w obręb miasta.
Jeszcze wcześniej, bo w lutym 1975 r. miała miejsce reorganizacja diecezji, w wyniku której powstał nowy dekanat Częstochowski III – do którego parafia tutejsza odtąd będzie należeć. Obowiązki dziekana powierzono piszącemu tę kronikę, co przymnożyło mi pracy i odpowiedzialności. (Nominacja- pismem z 17.III.1975 r.)
Parafia nie jest jeszcze zjednoczona i zwarta. Szczególnie ludność Lisińca jest napływowa i nie związana tradycyjnie ani uczuciowo z tutejszym kościołem. Potrzeba będzie jeszcze wielu lat, aby placówka ta stanowiła jedną zwartą całość i czuła się odpowiedzialną za swój kościelny wygląd i moralny profil.
- Kościółek zastałem tymczasowy, barak drewniany, nie ogrzewany, który mógł pomieścić z trudem ok. 500 osób. Obok kościoła była murowana sala katechetyczna z prowizorycznym wyposażeniem. Całość od ul. Wręczyckiej wyglądała nędznie i ubogo. Dlatego zaraz w pierwszym miesiącu pobytu, wbrew przepisom państwowym zbudowałem jednostajną ścianę frontową kościoła, nadając całości możliwy wygląd.
- Nie obeszło się bez trudności. W dniu 7.XI 1974 roku zostałem wezwany do Prezydium Miasta i brutalnie zmonitowany, że cmentarz grzebalny został nieprawnie powiększony i otoczony żelaznym parkanem. Otrzymałem polecenie usunięcia ogrodzenia w ciągu trzech dni, a na nowej części cmentarza zabroniono mi grzebać zmarłych pod groźbą prokuratora. Zdecydowałem się na najgorsze, ogrodzenia nie usunąłem, mimo dalszych wezwań i gróźb, sprawa zostało zakończona zwycięsko.
- Jeszcze w roku 1975 ogrodziłem takim samym parkanem starszą część cmentarza, na jego froncie dałem nową balustradę i bramę wejściową. Główną alejkę wywiozłem drobnym kamieniem i cmentarz stał się godnym miastem umarłych. Wielką pomoc w tej pracy okazał mi ks. Antoni Turlej, który przez dwa lata ze mną pięknie współpracował jako wikariusz i potem w roku 1976 został przeniesiony na wikariat do parafii Św. Lamberta w Radomsku.
- W roku 1976 przystąpiłem do modernizacji budynku gospodarczego z zastosowaniem do nauczania wiary. W tym pomieszczeniu moi poprzednicy trzymali bydło i trzodę chlewną. Obecnie obiekt stał pusty, zaniedbany i nie wykorzystany. Gdy roboty murarskie były w pełni, zjechała komisja z Urzędu Miejskiego, wstrzymała prace, a za kilkanaście dni przyszedł nakaz rozbiórki budynku do fundamentów. Cały rok trwały starania połączone z dużymi wydatkami, zanim mogłem kontynuować zamierzony plan. W efekcie powstała piękna sala katechetyczna z przedsionkiem, a urządzenia sanitarne wybudowałem obok- od strony spółdzielczych sklepów.
- Mając odpowiednią salę do nauczania wiary, zlikwidowałem salę katechetyczną przy kościele i dostosowałem do potrzeb duszpasterskich. W ten sposób kościół został powiększony o tzw. boczną kaplicę, w której wierni chętnie poczęli się zbierać.
- Cały kościółek wewnątrz został odnowiony, a zewnętrzna strona otynkowana w roku 1978 i w ten sposób zostały zatarte różnice między częścią drewnianą a murowaną w całej bryle kościoła.
- W tym samym czasie otoczenie kościoła wyłożyłem cementowymi płytami, tzw. trylinką, likwidując błoto i nierówności placu kościelnego, aby procesje mogły odbywać się dogodnie, a dojście do kościoła było przyjemne.
- W pobliżu kościoła postawiłem ołtarz polowy. Kosztowny- bo cały z metalu. Odtąd większe uroczystości w porze letniej mogły się tu odprawiać. Aby była słyszalność, sprawiłem w roku 1980 nowe nagłośnienie. Wykonała je firma Zygmunta z Katowic.
- Plac przy plebanii otoczyłem nowym płotem drewnianym, urządziłem garaż i sprawiłem nową bramę wjazdową- żelazną od ul. Poznańskiej.
- Do tych wszystkich spraw trzeba by dołączyć nabycie nowych paramentów kościelnych. Kupiłem dotąd 5 ornatów gotyckich, 4 kapy, monstrancję, baldachim, chorągiew Św. Maksymiliana, 8 alb, 2 puszki i wiele innych drobnych, a jednak kosztownych utensyliów. Muszę tu podkreślić ofiarność parafian. Wszystko czego dokonałem dotąd, powstało z dobrowolnych ofiar. Nigdy nie wyznaczałem wysokości datków. Wierni widząc, że każdy grosz jest przeznaczony celowo i oszczędnie, chętnie spieszyli z ofiarami.
- W roku 1980 postanowiłem powiększyć kaplicę katechetyczną w dzielnicy Wielki Bór. Dotychczasowe pomieszczenie było bardzo skromne, niewygodne, ciemne i ogrzewane żelaznym piecem. Bez żadnych zezwoleń państwowych udało mi się powiększyć metraż kaplicy na ile zezwolił właściciel placu – Bronisław Połys. Dałem zupełnie nowy dach, pokryłem blachą, zbudowałem piec kaflowy, zamiast posadzki położyłem parkiet i doprowadziłem energię elektryczną. Koszt był wielki bo ponad 150.000 zł. Odtąd dzieci szkolne i młodzież miały komfortowe pomieszczenie. Kaplica straciła na architekturze zewnętrznej, ale zyskała na przydatności duszpasterskiej. Sygnaturkę dotąd nieczynną nad kaplicą przeniosłem na cmentarz grzebalny i umiejscowiłem przy bramie wejściowej. Odtąd odzywa się przy każdym pogrzebie.
Poświęcenie odbudowanej kaplicy dokonał w niedzielę 28 września 1980 r.- Ks. Ludwik Warzybok, diecezjalny wizytator nauczania wiary – przy licznym udziale mieszkańców tutejszej dzielnicy. Muszę zaznaczyć, że przy przebudowaniu kaplicy dużo pomagał mi pan Henryk Banaszkiewicz, mieszkaniec Wielkiego Boru.
Wymieniając kolejność dokonanych prac materialnych w parafii, nie można pominąć pracy duchowej nad wiernymi.
- Celem ożywienia życia religijnego i zwiększenia frekwencji u Sakramentów św.- położyłem duży nacisk na I-sze piątki. Dzieci szkolne poczęły gromadnie zbierać się w ten dzień po południu i przystępować do Spowiedzi św. Również ilość starszych parafian podniosła się nieco. Zapraszałem na ten czas obcego kapłana, aby zachęcić i ułatwić pojednanie z Bogiem.
- Zaprowadziłem nabożeństwo w I-sze czwartki miesiąca z modlitwami o powołania kapłańskie i zakonne. Niektóre osoby starsze już w ten dzień przystępowały do sakramentu pojednania.
- Zaraz od roku 1974 wprowadziłem zwyczaj rekolekcji adwentowych, które przyjęły się z bardzo pomyślnym skutkiem. Takie pierwsze rekolekcje adwentowe przeprowadził Ks. Władysław Kaczmarek.
- Śpiew kościelny stał bardzo nisko. Celem podniesienia jego poziomu przystąpiłem do nauki nowych pieśni i śpiewów międzylekcyjnych. Pomagali mi w tym kolejno – Ks. Antoni Turlej, pan Jacek Tyrasiński, organista i najdłużej – S. Sylwia, Katarzynka. W celu ułatwienia nauki pieśni – matki dzieci szkolnych kupiły rzutnik do wyświetlania tekstów.
- Wielkim przeżyciem religijnym było Nawiedzenie parafii przez Kopię Cudownego Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w dniach 20-21 X 1979. Poprzedziły tę uroczystość 8-dniowe Misje parafialne, które zostały przeprowadzone od 7-14. X 1979r. przez 2 misjonarzy z zakonu Ojców Franciszkanów w Katowicach- Panewnikach – O. Floriana Smolnika i O. Zygmunta Lidke. Sam dzień Nawiedzenia wypadł wspaniale przy pięknej i ciepłej pogodzie 20. X. 1979r. W uroczystości wziął udział Ks. Biskup T. Szwagrzyk i 26 kapłanów, wiele Sióstr zakonnych i mnóstwo wiernych. Byli nawet z obcych parafii.
- Na utrwalenie owoców Nawiedzenia przeprowadziłem 5-dniową renowację Misji św., a mianowicie od 17-21 XII 1980 roku. Nauki misyjne głosił tym razem sam jeden O. Florian Smolnik.
- Podczas Misji św. został zaprowadzony w parafii III Zakon św. Franciszka. Zapisały się od razu 82 osoby, a podczas renowacji doszły jeszcze 24. Starszym bratem został wybrany Wacław Ruksza z ul. Gliwickiej. Stowarzyszenie to powiększyło zastęp dobrych i praktykujących parafian.
- Pracowałem także nad ożywieniem Kółek Żywego Różańca, z którymi odbywają się spotkania i modlitwy w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. W Żywym Różańcu widziałem życzliwych pomocników parafialnych. Nie wspominam na tym miejscu o różnych akcjach kościelnych, zaleconych przez Władze Diecezjalne, a szczególnie referat Duszpasterstwa, Katechetyczny i Charytatywny, które starałem się w miarę możliwości realizować.
Budowa Kościoła
Rok 1981 stał się przełomowym w dziejach parafii. Po kilkuletnich staraniach Wojewoda Częstochowski (Grzegorz Lipowski) dekretem z 27 III 1981 r. wydał zezwolenie na budowę nowego kościoła w parafii Św. Piotra i Pawła w Częstochowie. Był to początek wielu starań, zabiegów i trudów oraz kosztów aby zrealizować to wielkie dzieło – Bogu na chwałę, ludziom na pożytek. Rozpocząłem od lokalizacji. Inżynierowie orzekli, że plac przy starym kościółku i drugi plac przy ul. Poznańskiej 59/61 są za szczupłe pod budowę nowego kościoła. Wobec powyższego trzeba było rozglądnąć się za innym rozwiązaniem. Władze miejskie proponowały lokalizację przy ulicy Legnickiej, co byłoby dla duszpasterstwa parafii bardzo niekorzystnym. Ponadto udałem się do Sióstr Zmartwychwstanek, które były właścicielkami dużej posesji przy ulicy Wręczyckiej 128/132 z prośbą o sprzedaż działki. Otrzymałem wstępną zgodę, która musiała być jeszcze zatwierdzona przez Matkę Generalną w Rzymie i Prowincjalną w Warszawie.
Wtedy Władze Państwowe zgodziły się na budowę kościoła na tym terenie, chociaż według planów urbanistycznych na ziemi tej miał stanąć duży pawilon handlowy i domki jednorodzinne. Sprawa wlokła się kilka miesięcy i wreszcie została sfinalizowana aktem rejentalnym w grudniu 1981r. Parafia zdobyła wspaniały plac o powierzchni 1,44 ha. Celowo nabyłem więcej ziemi z tą myślą, że w przyszłości trzeba będzie zbudować tu odpowiednią plebanię i sale katechetyczne. Parafianie okazali duże zainteresowanie budową i nie szczędzili grosza na ten cel. Dzięki temu, już w czasie starania się o różne zezwolenia u władz państwowych, nabyłem odpowiednią ilość materiałów budowlanych w roku 1981.
Plany nowego kościoła wykonali dwaj bracia – Andrzej i Zdzisław Białkiewicze z Krakowa. Plan koncepcyjny a potem techniczny został zatwierdzony z małymi poprawkami przez Biuro Projektów przy Urzędzie Wojewódzkim i przez Komisję Artystyczno-Budowlaną przy Kurii Diecezjalnej w Częstochowie.
Plac pod nowy kościół został poświęcony przez Ks. Biskupa Fr. Musiela w dniu 29. VI. 1982 r., podczas dwudniowej wizytacji kanonicznej. W miejscu gdzie miał stanąć kościół, postawiliśmy w polu drewniany krzyż na znak, że to już miejsce sakralne.
Formalnie budowa kościoła rozpoczęła się 9 sierpnia 1982 roku. Przy wydajnej pomocy parafian zdołaliśmy jeszcze tego samego roku położyć fundamenty, zbudować kaplicę podziemną oraz wyciągnąć ściany na 1.20 m ponad poziom.
Zaraz po Świętach Wielkanocnych 1983 roku ruszyliśmy z pracami dalej. Wiosna była pogodna i sprzyjała budowie. Ludzie dopisywali z wyznaczonych ulic, nawet dzieci szkolne pomagały jak mogły. Ściany szły w górę, a serce moje radowało się wielce.
Oczyma duszy już oglądałem przyszłe pokolenia, które gromadzić się będą na modlitwę. Będą prosić o zdrowie, bojaźń Bożą, miłość ludzką i o wszystkie rzeczy, które są potrzebne człowiekowi w wędrówce do nieba. Słyszałem śpiew, który tu rozlegać się będzie z ust dzieci, młodzieży i dorosłych na cześć Trójjedynego Boga.
Wmurowanie kamienia węgielnego
W dniu odpustu ku czci Św. Patronów Piotra i Pawła 29 VI 1983 r. przybył Ks. Biskup Stefan Bareła, ordynariusz Częstochowski i wobec licznie zgromadzonego duchowieństwa i wiernego Ludu dokonał uroczystego wmurowania Kamienia Węgielnego, który poświęcił Ojciec Św. Jan Paweł II w dniu 19 VI 1983 r. podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny.
Wspaniała pogoda sprawiła, że cały plac przed nowym kościołem był wypełniony. Sumę odpustową w obecności Ks. Biskupa celebrował Ks. kan. Włodzimierz Rataj, proboszcz parafii Matki Boskiej Zwycięskiej w Częstochowie. Orkiestra z Gnaszyna i tutejsza schola podtrzymywały śpiew i dodawały uroku całej uroczystości. Przy tej okazji parafianie złożyli większe ofiary pieniężne na nowy kościół.
Podniosłą atmosferę uroczystości oddaje amatorski zapis VHS.
Sprawozdanie z przebiegu tej uroczystości zamieścił także tygodnik „Niedziela” z dn. 21 VIII 1983 r.:
„Na naszym polu wyrasta Boży chleb”
Ktoś powiedział, że w Polsce najtrwalsze są rzeczy tymczasowe: mosty, drogi, szkoły, szpitale i kościoły. W urzędowym Katalogu kościołów i duchowieństwa diecezji częstochowskiej czytamy: Parafia świętych Piotra i Pawła – kościół tymczasowy, drewniany, jednonawowy (szumnie!), z wieżyczką sygnaturki (wcale głośnej), przebudowany z baraku (…) w 1945 r. Będzie więc żyć ledwie 40 lat, nie dorównując wieży Eiffle’a – też tymczasowej, która wnet będzie staruszką stuletnia. Nie godziło się, by Piotr – Skała miał kościół w stylu barakowym. Poszermował jego towarzysz – Paweł mieczem płomiennego słowa, pomogli wielcy i mali tego świata, no i 29 czerwca 1983 r. odbyło się uroczyste poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę kościoła, o jakim od dawna marzono.
Lisiniec, do niedawna wieś, a teraz przedmieście Częstochowy, będzie mieć swoją świątynię. Bynajmniej nie peryferyjną – akcentował przed poświęceniem kamienia węgielnego ks. biskup Stefan Bareła. Makieta mówi o kształcie architektonicznym: niby ptak zrywający się do lotu, niby rakieta startująca do pędu w kosmos, ale z krzyżem na czele, znakiem wiary i zbawienia. Opatrzność sprawiła, że w pobliżu kościoła barakowego siostry zmartwychwstanki miały uprawne pola. Chętnie je oddały na cele sakralne. Radują się teraz. Siostra Piusa powiedziała mi: na naszym polu wyrasta Boży Chleb. Będzie pokarmem dla wielu głodnych dusz… Tam właśnie widnieje napis – transparent: Budujemy Kościół Boży.
Arcypasterza, który przybył poświęcić i wmurować kamień węgielny, witają dzieci wierszykami. Zwykle tych wierszykowych powitań słucha się z pobłażliwym uśmiechem, a nawet z niecierpliwością. Tym razem brzmiały one szczerze, po dziecięcemu i były ułożone prawdziwie po polsku. Mówiły do biskupa: Słyszysz? Serca biją mocno, mocniuteńko. Ten kamień węgielny poświęcił Jan Paweł II, to też ta uroczystość parafialna była poniekąd epilogiem historycznej pielgrzymki Piotra naszych czasów. Intrygującym elementem było także wmurowanie kamienia ze sławnej bazyliki świętego Piotra w Rzymie, na którym – nie bez wzruszenia – wyczytałem łaciński napis, że właśnie ten kawałek marmuru został dla tutejszego kościoła ofiarowany przez polskiego papieża w dniu 11 czerwca 1983 r. Ślady zdumiewającej historii. Ksiądz biskup w swym kazaniu też mówił o Piotrze – Skale, o kamieniu węgielnym, ale i o biblijnym fakcie, że skałą był Chrystus, który jest głową mistycznego ciała – Kościoła. Przypomniał, że trzeba budować jednocześnie kościół kamienny i świątynię Bożą w rodzinach i w sercu każdego. Budowa kościoła może być i powinna być szkołą jedności parafialnej ludu Bożego.
Ksiądz proboszcz Stanisław Kądziołka, dziękując biskupowi za dokonanie tak wyjątkowo ważnej ceremonii znów nawiązał do łączności z „polskim Papieżem”. Oto bowiem w dniu kanonizacji św. Maksymiliana tutejsza parafianka, w czasie wojny napiętnowana w Oświęcimiu, była w grupie wyróżnionej w Rzymie. Podszedł do Oświęcimiaków Jan Paweł II, a ona wtedy śmiało zawołała: Ojcze Święty, budujemy w Częstochowie kościół. Co mam powiedzieć naszemu proboszczowi? – a On: powiedz niech się trzyma, niech buduje, a ja mu błogosławię.
Tego rodzaju akcenty sprawiły, że wszyscy uczestnicy tego niezwykłego odpustu czuli się dziwnie sobie bliscy – po rodzinnemu. Prawdę głosił transparent powitalny: Budujemy Kościół Boży. Na ludzkim polu wyrasta już Boży Chleb.
Stanisław Rybicki FSC